Czytasz opis jednego dnia z wyprawy Chiny po raz drugi



Dzień 4 – Mongolia Wewnętrzna

Po północy na jednej ze stacji wsiadła matka z wielką torbą w stylu tych „stadionowych” i dwiema córkami. Młodsza miała na oko dwa lata, starsza maksymalnie dziesięć. Kobieta, trzymając młodszą na kolanach, chwilę posiedziała na torbie, którą postawiła w przejściu a potem usadziła na torbie tę starszą, dała jej na ręce małą i sama gdzieś zniknęła.

Odważnie sobie poczyna zostawiając tu dzieci ale pewnie takie kursy pociągiem o północy to pewnie codzienność dla tych małych. Po pół godzinie widzę jak starszej głowa zaczyna opadać ale co jej głowa poleci to się budzi, poprawia młodszą w objęciach i próbuje nie zasnąć.

Obserwuję co dalej będzie się działo a tu matka skądś wraca, zabiera małą i zostawia starszą samą na torbie w środku nocy wśród obcych ludzi. Nie nasze standardy ale co mnie to w sumie obchodzi. Skoro dzieciak miał już wolne ręce, to wykombinowałem żeby się zdrzemnęła chwilę na moim miejscu bo siedząc na tej torbie nawet nie ma nawet o co głowy oprzeć.

Jakoś się dogadaliśmy i, za namową współpasażerów, usiadła obok Moniki a ja przycupnąłem sobie na podłodze przy umywalce bo raz, że był to dobry punkt obserwacyjny, dwa, mogłem bez ruszania się nigdzie zapalić papierosa i trzy, byłem teraz pomiędzy lokalnymi licząc, że coś z tego wyniknie.

Wymieniliśmy się papierosami ale chińskie były dla mnie były zdecydowanie zbyt ostre a moje dla nich zbyt słabe i ewidentnie im nie smakowały. Pogadaliśmy trochę, ja do nich po angielsku, oni do mnie po swojemu ale i tak śmiechu trochę przy tym było.

Siedziałem sobie na podłodze obok ubikacji, pod tyłkiem miałem parę gazet, plecami byłem oparty o starszego pana obok i tak samo jak wcześniej na fotelu, znów nie mogłem zasnąć. Nawet jak na którejś stacji się przeluźniło i dostała mi się miejscówka na umywalce gdzie oparty o okno siedząc na umywalce przynajmniej miałem dopływ świeżego powietrza pod kontrolą. W pociągu było zbyt widno i zbyt niecodziennie.

Do Hohhot dojechaliśmy o 5:30.Gdy opuszczaliśmy przedział czułem się jakbym zostawiał znajomych. Z paroma osobami się pożegnałem i poszliśmy szukać hotelu.

Pod hotelem, który jest parę kroków od dworca, byliśmy dziesięć minut później. Portier otworzył drzwi hotelu po minutach dwudziestu a recepcjonistka obudziła się po dwudziestu kolejnych. Tak więc po załatwieniu formalności, mniej więcej godzinę od wyjścia z pociągu, mogliśmy w końcu iść odespać podróż.

Hohhot Railway Hotel za przyzwoitą cenę 168Y od pary oferuje trochę wyższy standard niż ten, do którego przywykliśmy: wielkie kryształowe lustra i marmur na korytarzach, skórzane fotele, miękkie dywany a w pokoju kablówkę.

Pokój w Hohhot Railway Hotel, Chiny

Niezłe luksusy...

Korytarz hotelu Hohhot Railway, Chiny 2010

...jak na backpackerów :)

Wiedzieliśmy, że ten luksus długo nie potrwa na naszej wyprawie więc pozostawało korzystać.

Z drzemki wstaliśmy około 13 i poszliśmy kupować bilety. Według planu mieliśmy jutro jechać szukać jurt na nocleg a pojutrze opuścić prowincję Mongolia Wewnętrzna. W kasach kolejowych, z pomocą kartek z wydrukowanych w domu z rozkładami interesujących nas pociągów, udało się kupić bilety na pojutrze. Na dworcu autobusowym posiłkowaliśmy się miejscową panią, która całkiem niezłym angielskim pomogła nam kupić bilety do Xilamuren na dzień następny. Dobrze, że w podróży zdarzają się czasem takie momenty, gdy przypadkowa osoba ma czas i chęci aby pomóc nieroztropnym, nie znającym języka, turystom.

Dworzec kolejowy a po lewej autobusowy, Hohhot, Chiny

Na wprost dworzec kolejowy a po lewej autobusowy

Pogoda była piękna a miasto czyste tylko mało turystyczne. Zrobiliśmy sobie długi spacer w poszukiwaniu opisywanej w przewodniku starówki.

Bilard na ulicy, Hohhot, Chiny

Bilard na ulicy

Sprzedawca drobiu, Hohhot, Chiny

Sprzedawca drobiu

Najpiękniejszym miejscem jakie udało nam się znaleźć była uliczka pełna straganów, bardzo klimatyczna gdzie akcenty chińskie mieszały się z mongolskimi. Pospacerowaliśmy trochę w poszukiwaniu suwenirów. Oprócz wypchanego wielbłąda nie znaleźliśmy nic co warte byłoby targania ze sobą jeszcze prawie trzy tygodni. Niestety wielbłąd był rozmiaru rzeczywistego więc też został…

Stara uliczka, Hohhot, Chiny

Uliczka na starówce

Chinka z północy, Hohhot, Chiny

Dzień dobry! :)

Wypchany baktrian, Hohhot, Chiny

Wypchany baktrian

Po spacerze, gdy odpoczywaliśmy na ławce, kątem oka zobaczyłem jak jedna młoda dziewczyna robi nam ukradkiem zdjęcie z komórki. Nie omieszkałem odwdzięczyć się jej tym samym. Ośmielona moją reakcją podeszła poprosić o wspólne zdjęcie.

Chinka, Hohhot, Chiny

Na kolację poszliśmy do Little Lamb City Hotpot. W środku był ogromny tłum ludzi miejscowych co wzbudzało trochę niepokoju zważywszy, że obsługa nie mówi po angielsku. Dodatkowo dostaliśmy jakąś kartkę z numerkiem lecz nikt nie potrafił nam powiedzieć co z nią zrobić. Po kwadransie stania ze zdębiałymi minami jakaś młoda Chinka, płynną angielszczyzną, wyjaśniła nam, że faceci w białych kitlach i pani w fioletowym organizują wszystkim stoliki w kolejności owych numerków i poleciła nam czekać. Po kolejnych dziesięciu minutach zaproszono nas do stolika i dostaliśmy menu. Po chińsku i bez żadnych obrazków…

Kelnerka nie była zbyt rozgarnięta ale przytomna na tyle, że zorganizowała jakiegoś kelnera, który jako tako po „naszemu” mówił i pomógł nam wybrać dania, zaznaczając je na specjalnej karteczce.

Kartka do zaznaczania wybranego posiłku w Little Lamb City Hotpot, Hohhot, Chiny

Kartka, na której zaznacza się swoje zamówienie w Little Lamb City Hotpot

Potem na stolik z ceramiczną grzałką po środku trafił garnek z dwoma „rosołami” – łagodnym i pikantnym. Całość przypomina trochę koreańskie barbecue, które jadaliśmy w Laosie, gdzie chodzi o to, że klient surowe warzywa, tofu i mięso sam sobie przyrządza według własnego uznania. Po piętnastu minutach na stole dalej mieliśmy garnek i mięso a pozostałe rzeczy gdzieś zaginęły. Nawet napojów nam jeszcze nie doniesiono. W końcu Monika opieprzyła kelnerkę i przynieśli resztę. Piwo i herbatę dostaliśmy dopiero po kolejnej interwencji. Czy to za sprawą nieładnego ugoszczenia, czy za sprawą niefortunnego doboru ingrediencji hotpot smakował nam średnio.