Czytasz opis jednego dnia z wyprawy Chiny po raz drugi
Dzień 8 – Terakotowa armia
Nowo nabyta przypadłość obudziła mnie o 7 rano. Po uzupełnieniu płynów, prysznicu i kawie pojechaliśmy na wycieczkę do terakotowej armii. Wycieczka organizowana była przez hostel więc wszystko mieliśmy podane na tacy. Autobus podjechał pod sam hostel, mieliśmy panią przewodnik, która dbała abyśmy się nie nudzili i mieliśmy lunch w cenie wyjazdu.
Terakotowa armia robi ogromne wrażenie. Świadomość ogromu pracy, jaki został w nią włożony ponad dwa tysiące lat temu po to aby ochraniać pierwszego cesarza Chin w życiu pozagrobowym nie pozostawia wątpliwości, że Qin Shi Huang był wszechmocnym i trochę szalonym władcą.
Muzeum to parę ogromnych hangarów skrywających wykopaliska, w których nocą ciągle prowadzone są prace, pawilon z kinem, w którym można zobaczyć historię terakotowej armii oraz pawilon z pamiątkami i książkami.
W pawilonie siedzi też jeden z kilku farmerów, którzy wiosną 1974 roku odkryli terakotową armię. Zamaszystym ruchem składa swój podpis na lekko drogawych albumach i książkach, których, notabene, nie jest autorem. Nie wiem czy panowie siedzą tam rotacyjnie jednak podczas naszej wizyty książki podpisywał pan Yang Xinman.
W drodze powrotnej zabrano nas do taoistycznej świątyni Ośmiu Nieśmiertelnych. Ta niewielka świątynia prowadzona jest przez kobiety i jest w ciągłym użyciu.
Wieczorem zrobiliśmy drugie podejście po pamiątki na Muslim Quarter. Tym razem znaleźliśmy właściwą uliczkę. Ku naszej uciesze na tym targowisku należy się ostro targować. Za mahjong z bambusa i kości, którego cena wstępna wynosiła 960Y po długim targu zapłaciliśmy 200Y a za komplet terakotowych ludków zamiast 160Y zapłaciliśmy 90Y. Jasnym jest, że sprzedawcy i tak na nas sporo zarobili ale tradycji stało się zadość.
Na Muslim Quarter, w okolicy sklepów z pamiątkami, są też sklepy z torebkami. Miłośnikom podróbek przydać się może wiedza, że ten jeden regał wypełniony tandetą pełni jedynie rolę zasłony dla trzy razy większego sklepu w środku, wypełnionego dziwnie tanimi produktami Loui Vuitton, Burberry, Gucci i Chanel.
W drodze powrotnej znaleźliśmy jeszcze niezły supermarket pod rondem z Bell Tower. Znajduje się on, idąc z północy na południe, w przejściu podziemnym po stronie zachodniej. Kupiliśmy tam wspaniałą herbatę jaśminową do domu.