Czytasz opis jednego dnia z wyprawy Chiny, Laos, Tajlandia



Dzień 14 – Zostajemy dłużej w Luang Prabang

Wstaliśmy wcześnie rano, oddaliśmy całe pranie do pralni w guesthousie obok i wymieniliśmy dolary na kipy w banku. Okazuje się, że kurs w banku był wyższy w porównaniu do tego na ulicy o tyle, że po wymianie 200 dolarów kolację mamy gratis.

Tuk tuk, Luang Prabang, Laos

Tuk tuk

Po śniadaniu wybraliśmy się główną ulicą na spacer po świątyniach.

Budda, Luang Prabang, Laos

Budda

Wat Xieng Thong, Luang Prabang, Laos

Wat Xieng Thong

Świątynia, Luang Prabang, Laos

Posągi Buddy

Po zwiedzeniu większości świątyń  schroniliśmy się przed upałem w knajpce nad brzegiem rzeki Nam Khan.

Nam Khan, Luang Prabang, Laos

Rzeka Nam Khan

Powoli zapominaliśmy o upale i oddawaliśmy się urokowi Luang Prabang, gdy któreś z nas rzuciło, że według planu jutro opuszczamy to miejsce. Po niedługiej debacie zadecydowaliśmy o wyrzuceniu z planu Vang Vieng po to, żeby jeden dzień więcej spędzić w tym niesamowitym miejscu. Wszyscy potrzebowaliśmy już odpoczynku od codziennych podróży i … zakupów.

Mnisi, Luang Prabang, Laos

Mnisi to widok codzienny

Tego dnia zwiedziliśmy jeszcze pałac królewski oraz wzgórze Phu Si a wieczorem, po kolacji w Khmu, ruszyliśmy na podbój nocnego targu. Wychodząc z Khmu spotkaliśmy dwóch turystów z Polski, Adama i Rafała, z którymi umówiliśmy się na wieczór.

Zamiast ogrodowych krasnali przy pałacuy królewskim, Laos

Zamiast krasnali... w ogrodzie przy pałacu królewskim

Wracając z targu do pokoju, żeby pozbyć się bagaży, kupiliśmy longany (Euphoria longana), które wyglądają jak kiść dziwnych ‘orzechów’, a które sprzedawczyni nazywała dragon eye :) Kupiliśmy też mango o dziwnej, płaskiej i wielkiej pestce.

Longan, Dragon Eye

Longan (Dragon Eye), pycha!

Było już dość późno, gdy w siódemkę, z Rafałem i Adamem zasiedliśmy przy Beer Lao. Marcin dzielił się z chłopakami swoim doświadczeniem podróżniczym, Krysia zarażała ich pasją do nurkowania a oni opowiadali o swoich poprzednich wyprawach. Zasiedzieliśmy się do tego stopnia, że nasza knajpka pozostała ostatnią otwartą na ulicy. Właściciele, prawdopodobnie dość zniecierpliwieni, już czatowali na moment gdy wstaniemy, aby w ciągu minuty sprzątnąć ostatni stolik, że po knajpce śladu nie zostało.

Śladu nie zostało też po nocnym markecie.

Pozostałości nocnego targu, Luang Prabang, Laos

Pozostałości nocnego targu w Luang Prabang