Czytasz opis jednego dnia z wyprawy Chiny, Laos, Tajlandia



Dzień 21 – Chatuchak

Wstaliśmy o 6 rano, żeby pojechać na największy targ w Bangkoku – Chatuchak. Część drogi chcieliśmy pokonać tuk-tukiem a resztę tutejszym odpowiednikiem metra, Sky Trainem.

Stacja Sky-train, Bangkok, Tajlandia

Stacja sky-train

Tuk-tuki w Tajlandii są mniejsze niż w Laosie, bo 3 osobowe, co nie przeszkadzało kierowcy bić rekordów prędkości z pięciorgiem pasażerów. Krysia i Marysia siedziały na podłodze a ja ręką zastępowałem im drzwiczki, żeby na którymś z zakrętów nie wypadły.

Pięć osób w tuk-tuku, zdjęcie autorstwa Krysi Włodarczak, Bangkok, Tajlandia 2006

Trzy z pięciu osób w tuk-tuku

Chatuchak rozkręca się koło dziesiątej a my byliśmy tam w okolicach ósmej. Łaziliśmy w kółko ze trzy razy, pominęliśmy pewnie z połowę stoisk ale i tak wrażenie mieliśmy jedno – mnóstwo tandety, na dodatek co trzeci stragan jest identyczny. Wiele hałasu o nic.

Gofry w Bangkoku, Tajlandia

Gofry

Tego w sky-train robić nie wolno, Bankgog, Tajlandia

Nie wchodźcie z tym do sky-traina!

Wróciliśmy, spakowaliśmy plecaki i poszliśmy na przystanek, z którego odjeżdża nasz ostatni, podczas tego wyjazdu, autobus. Za 150B od łebka, po 90 minutach jazdy w korku, dotarliśmy na nowiusieńkie lotnisko pod Bangkokiem, Suvarnabhumi. Tam wydaliśmy resztę bahtów na dwa litry Bacardi i wsiedliśmy do samolotu.

Lotnisko Suvarnabhumi, Tajlandia

Lotnisko Suvarnabhumi

Ja, prawie jak terrorysta, przez gapiostwo wsiadłem do samolotu z przedmiotem zakazanym – zapalniczką. Nijak potem nie udało mi się wymyślić, jak ją wykorzystać do porwania chociaż kiedyś, w Londynie, musiałem się wyrzucić identyczną zapalniczkę ze względu na podwyższony stopień zabezpieczeń antyterrorystycznych.

Chwilę po zjedzeniu na kolację ryby z ziemniakami i grillowanymi warzywami wylądowaliśmy w Hongkongu skąd o 0.35 wyruszyliśmy w trzynastogodzinny lot. Jeszcze tylko na drugą kolację dostaliśmy pyszne pesto i poszliśmy spać.