Dzień 10 – Longmen Caves
Pobudka była o 6 rano. Znów w łazienkach brakowało papieru.
Spakowaliśmy się i pojechaliśmy na dworzec. Przed podróżą chcieliśmy się jeszcze napić kawy a na przeciwko stacji jest McDonald’s 24h. Wielu zatwardziałych wagabundów pewnie przestanie czytać w tym miejscu ale tak, panie i panowie, zdarza nam się odwiedzać sieciowe fast foody. Po pierwsze zawsze można się tam dogadać i zjeść coś o znajomym smaku bez groźby zatrucia a po drugie są one KLIMATYZOWANE. 20 minut spędzonych na piciu Coca-Coli w „maku” potrafi nieźle doładować akumulatory na dalszy spacer. I zawsze mają kawę.
Nie wiem czy istnieją jakieś ogólnoświatowe minimalne standardy, które musi spełniać lokal spod znaku „M” ale z pewnością ten nie spełniał żadnych. Dosadnie rzecz ujmując w Xian przy dworcu kolejowym jest najsyfniejszy McDonald’s jaki widziałem. Klimatyzacja wyłączona, więc na zewnątrz było chłodniej niż w środku chociaż na zewnątrz było dwadzieścia-kilka stopni. W łazience na podłodze wymiociny i frytki, więc chyba Azjatom ten rodzaj jedzenia czasem nie służy. Mydło w łazience rozcieńczone do tego stopnia, że można by nim płukać ręce po myciu właściwym. Na dokładkę lepiące się stoliki.
Oaza białej cywilizacji na modłę azjatycką? Niekoniecznie. Nawet w samych Chinach odwiedzaliśmy te przybytki parę razy i nigdy nie spotkaliśmy się z czymś podobnym. I chociaż celowo w stosunku do lokali tej sieci nie używam słowa „restauracja” z tego względu, że jest to zwykły fast-food ale to co tam zobaczyliśmy przekroczyło jakąś granicę. Dobrze, że nie wolno było w środku palić papierosów a jedzenie, pomimo braku opisów po angielsku, smakuje normalnie. Ciężko jedynie ufać standardom higieny i świeżości typowym dla „maka” gdy widzi się wokół to wszystko.
Do wagonu wsiedliśmy jako jedni z ostatnich, bo zaczęli wpuszczać dużo wcześniej niż 15 minut przed odjazdem.
Spowodowało to pewien problem ze znalezieniem miejsca na dwa niemałe plecaki gdyż przed nimi na półkach nad głowami wylądowały dziesiątki paczek, walizek, toreb, siatek i reklamówek… Dodatkowo okazało się, że miejsca 84 i 85, które widniały na naszych biletach, są przy oknie lecz po dwóch różnych stronach przedziału chociaż dalej twarzami do siebie :)
Dzięki niezawodnej chińskiej uprzejmości powszechnie panującej w pociągach po chwili młody człowiek z miejsca obok Moniki zamienił się ze mną miejscami. Chwilę później reszta ludzi wokół pomogła wcisnąć nasze plecaki pod siedzenia. Pomoc była niezbędna, gdyż samo dotarcie do naszych miejsc okupione było setką szturchnięć i potrąceń współpasażerów wsiadających, szukających swojego miejsca i próbujących upchać po kątach swoje tysiąc pakunków.
Owa uprzejmość tworzy duży kontrast do tego, że ci sami ludzie wciskają się przed nas w kolejkach i przy okienkach kas oraz za wszelką cenę próbują wyprzedzić nas w peronowym wyścigu do wagonu.
Do Luoyang Youth Hostel dotarliśmy przed czternastą, zostawiliśmy plecaki i pojechaliśmy obejrzeć Longmen Caves. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do jedynego otwartego baru. Okazało się, że był otwarty tylko dlatego, że właściciele sami jedli :) Nauczeni pobytem w Mongolii poprosiliśmy aby właściciel pokazał nam co ma w ofercie w „menu” z przewodnika i po paru minutach stała przed nami wielka porcja ryżu z jajkiem.
Longman Caves to, wpisane na listę światowego dziedzictwa Unesco, zbocza skał na obu brzegach rzeki Yi, w których od 5 w. n. e. mnisi wykuli ponad 100 tysięcy wizerunków buddy.
120Y opłaty za wstęp do Longmen Caves trochę nas zaskoczyło ale w cenie jest wejście do czterech różnych obiektów więc jakoś to przeboleliśmy.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to zniszczone podczas Rewolucji Kulturalnej płaskorzeźby i fakt, że wiele figur ma obcięte przez złodziei głowy.
Najciekawsze są groty zachodnie lecz przeliczyliśmy się oczekując spektakularnego oświetlenia po zmroku. Przed godziną 18, zamiast włączyć oświetlenie potęgujące wrażenie, park został zamknięty.
Po paru dniach spędzonych w Xian atmosfera panująca w Luoyang bardzo przypadła nam do gustu. Pomimo tego, że żyje tu 1,4 mln ludzi jest tu spokojniej i dodatkowo chłodniej chociaż w powietrzu unosi się coś jakby kurz, który bardzo wysusza oczy.